poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Rozdział XVII "Alice, nie rozumiem twojego planu."

*Tom*
Hmmm... Kolejny dzień, trzeba wstawać do szkoły. Dziwnie twarde to moje łóżko. Trudno. Powoli otworzyłem oczy.
-Gdzie ja jestem?-spytałem sam siebie nie licząc na żadną odpowiedź. Czyżby znowu znajduję się w więzieniu? Nie. Tam były "łóżka", a teraz ewidentnie leżę na podłodze. Jak to się stało? Nagle coś mi zaczęło świtać. Poza głodem w żołądku, poczułem strach w głowie. Czy oni coś zrobili Liv? Wydarzenia z wczorajszego wieczoru pojawiły już w mojej głowie wyraźnie. Pamiętałem wszystko.
-Liv? Jesteś?-spytałem znowu szeptem. Nikt nic nie odpowiedział albo nie dosłyszałem odpowiedzi, bo momentalnie straciłem przytomność.
*Roxanna*
-Alice, nie rozumiem twojego planu.-powiedziałam, gdy się obudziłam i zastałam przyjaciółkę czatującą na telefonie.- Przez całą noc o nim myślałam.
-Wymyśliłaś coś?-spytała niezbyt przyjacielsko. Widocznie ktoś z kim pisała nie był dla nie miły.
-Nie.- odpowiedziałam równie szorstko.- Powiedz mi, nie chcę w czymś siedzieć. Już raz przez ciebie byłam w więzieniu.
 -W areszcie.-poprawiła mnie Alice.- I nie przeze mnie, tylko przez tych chłopaków.
-Czy Max mu znowu coś zrobił? - spytałam z jakimś dziwnym niepokojem.- Wtedy w autobusie, on nie powinien go uderzyć.
-Chcesz się chyba zemścić na Tomie?-odpowiedziała pytaniem na pytanie Alice.
-No tak, ale bez przemocy...-niepewnie odgarnęłam z oczu grzywkę. W ciszy wstałam i udałam się do mojego pokoju ( z racji tego, że Alice u mnie nocowała spałyśmy w salonie). Z szafy wyjęłam miętowy t-shirt z napisem "Mogę wszystko, nic nie muszę" oraz czarne szorty. Udałam się do łazienki, gdzie te części wybranej przeze mnie garderoby, znalazły się na moim ciele. Rozczesałam włosy i umyłam twarz. Otworzyłam szafkę, która znajdowała się w lustrze. Wyjęłam z niej eyeliner oraz maskarę. Namalowałam kreskę na powiece, delikatnie wyjeżdżając za oko oraz poprawiłam rzęsy na czarno. Wyszłam z łazienki i udałam się w kierunku malutkiej kuchni. Z lodówki wyjęłam ostatni karton mleka, natomiast z szafki wyciągnęłam pudełko z płatkami oraz dwie miski i łyżki. Wszystko zaniosłam do salonu, ponieważ na stał stół.
-Smacznego.- zwróciłam się do Alice, siadając przy stole.
-Nic już się nie da zrobić... Za późno.-powiedziała z kamienną miną.
*Liv*
Wtorek! Już niedługo do weekendu. Szturchnęłam Anne, leżącą na materacu obok mnie. Otworzyła oczy i wlepiła je we mnie.
-Śnił mi się! -krzyknęła.
- Kto? - spytałam z zaciekawieniem.
- Tom. Martwy.- powiedziała Anna i lekko drgnęła.
- Nie przejmuj się. Żyje.  I na pewno jest cały i zdrowy. - szepnęłam niewierząc co mówię.  Wstałam z łóżka i podeszłam do torby.  Wyjęłam z niej ubrania i poszłam się w nie ubrać.  Gdy wróciłam Anna stała również ubrana. Kolejny nudny dzień szkoły przed nami...





*************
Tadam tadam tadam!!!!
I wg to tak długo czekaliście to i macie.
Wg blog odżywa i tyle z mojej strony :)
Marianna

poniedziałek, 16 lutego 2015

Wykreślanka #1

Więc witam Was :)
Wykreślanka jest cała i zdrowa.
Głosujemy kto odpada wpisując imię bohatera ;P
Start!

niedziela, 15 lutego 2015

Hejoł

Cześć Wam wszystkim!
Przepraszaam. Wykreślanka wystartuje jutro,  prawdopodobnie razem z rozdziałem.
Rocznicy świętowanie przesuwam na jutro.
Proszę wybaczcie.
Nie mogę dzisiaj.  Z przyczyn braku dostępu do komputera, a niestety Wykreślanka znajduje się na nim.
Przepraszam jeszcze raz.
Marianna *.*

sobota, 14 lutego 2015

Wowowow!

Hej, cześć, witajcie!
Z tej strony Marianna :*
Jak Wam mija dzień?
Przybywam tylko z ogłoszeniem następującej treści:
W dniu jutrzejszym upływa siedem miesięcy od dnia założenia bloga :)
Jestem z tego bardzo dumna :)
Jakieś pomysły na świętowanie?
Może wykreślanka? OS? A może i to, i to?
A może zrobię wykreślankę i potem ta postać, która wygra będzie np. głównym bohaterem OS lub jakieś info o niej?
Całusy
Marianna :*

piątek, 13 lutego 2015

Rozdział XVI "Pająków się boisz?"

*Liv*
-O Boże!-szepnęłam. Toma nie było! Co ja mam zrobić? Zadzwonię do Anny. Nie odbiera! Już nie wiem co robić! Nagle zadzwonił mój telefo.
-To musi być.... moja mama!-odebrałam i po oskarżeniu mnie o włóczenie się po nocach i krótkim z mojej strony słowie "przepraszam", udałam się do domu. Postanowiłam nic nie mówić nikomu, oprócz Annie. Weszłam do domu.
-Gdzieś ty była.- przywitał mnie od progu znajomy głos mojego taty.
-Byłam w kinie i odprowadziłam Annę pod dom. Przepraszam.- wytłumaczyłam się, zatajając dalszy ciąg historii.
-Ubrudziłaś się tu.-powiedziała mama wskazując palcem na moją koszulkę.
-Salsą z kina.-powiedziałam znowu mijając się z prawdą.- Pójdę do siebie. Co na kolację?
-Tosty.-odpowiedziała mama i udała się do kuchni. Udałam się do mojego małego pokoju. Trzeba coś zrobić z tą plamą ziemi. Chwila, chwila... To nie jest plama z...
-Aaaaa!-krzyknęłam i w drzwiach pojawił się mój tata.
-Co się stało?
-Pająk...-wymyśliłam. Dlaczego ja ich muszę kłamać?
-Ojejciu, Liv! Pająków się boisz?-powiedział tata i wyszedł. Usiadłam na łóżku. Postanowiłam przebrać się w pidżamę i umyć się jutro z rana, przed szkołą. A może Tomowi nic nie jest. Może wstał i po prostu wrócił do domu. Jutro w szkole się zobaczy. Zjadłam kolację na dole w salonie, oglądając ,,CSA Kryminalne Zagadki Miami". Akurat była pokazana identyczna historia jak moja i Toma. Tylko i chłopak i dziewczyna nie żyli...
*Następnego dnia*
*Anna*
Wstałam bardzo wcześnie, bo o szóstej rano. Lekcję zaczynałam dopiero za dwie godziny, a szkołę miałam praktycznie obok domu. Wlecząc się zeszłam ze schodów, licząc, że moja mama jeszcze nie wyszła do pracy. Zastałam ją ubierającą kurtkę.
-Do widzenia. Kocham cię-powiedziała na pożegnanie.
-Ja ciebie też.- zdążyłam odpowiedzieć nim mama opuściła dom. Zostałam sama. Na stole stało śniadanie przygotowane już wcześniej przez moją rodzicielkę. Posiliłam się nim. Było przepyszne. Zawsze powtarzałam mamie, żeby spełniła marzenia i została kucharką, chociażby w naszym Hotelu13, a nie siedziała całe noce przy papierach. Niestety ona nie lubi ryzykować i zawsze zbywała mnie słowami "może kiedyś". Wbiegłam na górę i  zaczęłam przebierać rzeczy w szafie. W końcu nałożyłam na siebie dżinsowe ogrodniczki w białe kropki oraz t-shirt tego samego koloru. Włosy starannie rozczesałam i z jednej strony podpięłam grzywkę. Po umyciu twarzy i zębów, poszłam do pokoju, aby spakować książki i następnie do kuchni po śniadaniówkę. Obejrzałam się i właśnie teraz rozbudzony Alik chciał się ze mną bawić, jedną z jego zabawek.
-Nie teraz piesku. Wypuścić cię na ogród?-spytałam. Nie czekając na jego odpowiedź otworzyłam drzwi na taras. Zwierzak wybiegł w kierunku stada wróbli. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła siódma.
-Pójdę po Liv.- stwierdziłam. Zawołałam psa do domu, napełniłam mu miskę i na koniec pogłaskałam po głowie mówiąc "Nie długo wrócę". Zamknęłam dom na klucz i udałam się w kierunku mieszkania Liv.
-Dzień dobry.-powiedziałam, gdy jej niepracująca, tylko zajmująca się domem mama otworzyła mi drzwi.
-Cześć Anno, wejdź proszę. Liv jest jeszcze u siebie. - wskazała gestem, żebym weszła i udała się do pokoju mojej przyjaciółki. Zanim otworzyłam drzwi delikatnie zapukałam i usłyszałam zaspane "proszę".
-Co ty jeszcze w łóżku?-krzyknęłam i rzuciłam w Liv poduszką, która leżała przy komodzie z ubraniami.
-O! To ty!-krzyknęła i zerwała się z łóżka skutkiem czego było zetknięcie się z poduszką i ponowne spotkanie z meblem.- Muszę powiedzieć ci coś ważnego.
-Słucham.- powiedziałam. Liv stała już przy komodzie i wybierała ubrania.
-Wczoraj z Tomem mieliśmy taki nieprzyjemny wypadek.-zaczęła niepewnie zerkając mi w oczy i nie przerywając poszukiwań odpowiedniego stroju.
-Co takiego?-spytałam z lekkim niepokojem w głosie. Opowiedziała mi całą historię. Zamarłam. Nie wiedziałam co zrobić. Liv wyszła do łazienki, aby się przebrać, a ja siedziałam cały czas na łóżku.
-Ciekawe czy będzie dzisiaj w szkole.-powiedziała Liv wchodząc ubrana do pokoju.
Toma nie było w szkole cały dzień i jak się okazało potem, nie wrócił na noc do domu.Jego mama już zgłosiła zaginięcie na policję. Coraz bardziej się o niego martwiłam. Liv non stop powtarzała mi dla otuchy "nie bój się, to chłopak, nic mu nie będzie", ale ja nadal twierdziłam, że przestanę się niepokoić jak on wróci.  Razem z Liv spałyśmy dzisiaj u mnie. Nawet nic nie zrobiłyśmy fajnego lub śmiesznego. Po prostu chciałyśmy być blisko siebie w tej ciężkiej dla nas chwili. Chwili braku Toma...










***********************
Proszę !
Mam nadzieję, że się podoba.
Przepraszam, że go tak długo nie było. No cóż... Postaram się pisać częściej.
Rozdział dedykuję Labo. To Ty mnie zmotywowałaś do napisania tego rozdziału.
Do nexta
Marianna :*

sobota, 31 stycznia 2015

Rozdział XV "Uciekaj!"

*Liv*
Po filmie wraz z Tomem odprowadziliśmy Annę do domu.  Mieszkała zaraz przy kinie.
- Musimy porozmawiać. - zwróciłam się do niego, gdy zostaliśmy sami.
- Co jest? - spytał niewiadomy połowy z dzisiejszych wydarzeń.
- Bo w autobusie...- zaczęłam,  a on chyba odruchowo złapał się za policzek. - Bo tam była Roxanna.
-Acha,  co z tego? - zaśmiał się Tom.  Bardzo sztucznie.
- Bo ona i jej przyjaciółka mają jakiś plan.  No wiesz,  aby cię zniszczyć. - powiedziałam,  a on zaśmiał się jeszcze raz,  tym razem tylko po to by zamaskować jakieś uczucie.
- Stać! Ręce do góry. - krzyknął ktoś za naszymi plecami. Popatrzyliśmy na siebie i przyśpieszyliśmy krok. - Nie słyszycie? - spytał ten sam głos,  a po chwili usłyszałam jak ktoś za nami biegnie.  Tom popchnął mnie gwałtownie w bok i krzyknął "Uciekaj!". Zamaskowany mężczyzna rzucił się na Toma ,  który jeszcze raz krzyknął do mnie to samo. Kurcze,  że też byliśmy w tej ciemnej uliczce prowadzącej do mojego domu. Wskoczyłam na drzewo, ułamałam kawałek gałęzi i pobiegłam w kierunku miejsca napaści.
- O Boże! - szepnęłam.
*Anna*
Jak fajnie,  że się wszystko zaczęło układać. Pogodziłam się z Liv... O! Właśnie dzwoni! Tylko gdzie jest ten telefon.  Piosenka Blank space , ustawiona do jej kontaktu cały czas dzwoniła,  a ja już przerzuciłam większość moich ubrań. Na chwilę muzyka się włączyła,  ale zaraz potem znowu zagrała. "Chce mi powiedzieć coś ważnego" , przeleciało mi przez myśl. Już wiem! Olbrzymim krokiem pokonałam odległość między mną a biblioteczką. Tak jak myślałam telefon służył za zakładkę w książce ostatnio przeze mnie czytanej.
- Halo! -krzyknęła Liv,  ale mój telefon właśnie się rozładował.
- Ughh! - warknęłam sama do siebie i- Gdzie jest ta głupia ładowarka!
- Coś się dzieje? - usłyszałam z dołu krzyk mojej mamy. Ruszyłam po schodach na dół z telefonem w ręce.  Niestety moja zwinność i szczęście opuściły mnie w tak ważnej chwili.  Telefon rozbił się o stopnie schodów. Mama zaraz zobaczyła ten nieszczęśliwy wypadek.
- Trzeci w tym miesiącu. - z nie zadowoleniem stwierdziła mama.
- Eh,  tym razem nie musimy kupować nowego...- powiedziałam,  wiedząc że mama i tak powie:
- A jak ja będę się z tobą kontaktować? - wymusiła uśmiech i kiwając głową udała się do kuchni.  Ja również niezadowolona wczołgałam się na piętro i mijając sypialnie mojej mamy,  weszłam do mojego pokoju . Usiadłam na łóżku,  wyjmując słuchawki z szafki nocnej.  Niestety przypomniałam sobie o wypadku na schodach.  Wyciągnęłam książkę z biblioteczki i pogrążyłam się w lekturze.
*Roxanna*
-To było świetne! - śmiałam się już od godziny.
- I ta dziewczyna! - wybuchła śmiechem Alice.
- Co planujesz dalej? - spytałam bardzo ciekawa odpowiedzi mojej przyjaciółki.
-Mój plan już trwa.








**********
Czytając ten rrozdział odczuwam lekki niepokój.
Nie wiem co o nim myśleć.
Całuski Marianna

czwartek, 15 stycznia 2015

Rozdział XIV "Przecież jest czerwiec. "

*Tom*
-No to co dziewczyny, jedziemy? -zwróciłem się do Liv i Anny. W końcu była niedziela wieczór. Jutro mamy lekcje. - Trzeba się powoli zacząć zbierać.
- Gotowe! - krzyknęły moje przyjaciółki, stając w drzwiach swojego pokoju.  W rękach trzymały każda po jednej torbie.
- Dajcie,  pomogę. - powiedziałem wyciągając ręce w ich stronę.
-Nie trzeba. - powiedziała Liv.  Pokazała palcem w kierunku drzwi. -Ruszajmy!
Poszliśmy we wskazanym przez dziewczynę kierunku. Gdy dochodziliśmy na  przystanek autobusowy, pojazd właśnie odjeżdżał.
- Kurcze! Dlaczego ten świat jest taki nie sprawiedliwy!  Będziemy teraz stać tu i marznąć. - dramatyzowała Liv.
- Przecież jest czerwiec. - stwierdziła Anna.  Liv się krótko zaśmiała.
- Spokojnie, następny autobus mamy za pół godziny. - stwierdziłem bez zapału  podchodząc do rozkładu jazdy.
- To co robimy ?- spytała Liv,  demonstracyjnie krzyżując ręce.
*Anna*
-Czy tam idzie Flo i Victoria? - zadałam pytanie raczej retoryczne.
- Czy oni trzymają się za ręce? - zwróciłana to uuwagę Liv.
- Wyczuwam tu...-zaczęłyśmy piszczeć.  Tom nam się ze śmiechem przyglądał.  Natomiast   obiekt,  a raczej obiekty naszego zainteresowania natychmiast oddzieliły swoje kończyny od siebie. Nadal szli obok siebie. Victoria podniosła rękę w geście przywitanie z nami.  Po krótkim czasie blondynka wraz z kucharzem doszli do przystanku. Oni również chodzili z nami do szkoły.
- Hej, gdzie jedziecie? - spytała Victoria.
- Do domów. A wy? - powiedziała ciekawa Liv , przyciągając słowo "wy".
- My idziemy...-nie dokończyła Victoria.
- Do kina.-powiedział za nią Flo.
- To może pójdziecie z nami?- zapytała wyraźnie zakłopotana Victoria. Kucharz po tym pytaniu natychmiast się zasmucił. Tom jakby to zauważył:
-Lepiej nie...
- Czemu?  Spokojnie wstaniesz jutro do szkoły. Idziemy z wami! - zwróciła się Liv najpierw do Toma,  a potem do Flo i Victorii.
- Liv...-próbowałam zmienić plany mojej przyjaciółki.
- To na co jedziemy? - nie dawała za wygraną Liv. - O autobus jedzie! - podeszła do jezdni i zaczęła machać ręką. Wsiedliśmy do prawie pustego pojazdu.  Byli w nim tylko dwaj młodzi mężczyźni,  miej więcej w naszym wieku.
- Ej mała! - krzyknął jeden z nich w kierunku Liv. Ona zignorowała zaczepkę. - Mowie coś do ciebie. - fuknął, a dziewczyna zajęła juz miejsce między mną a Tomem. Obok mnie siedziała Victoria,  a następnie Flo, zapatrzony w okno. Zorientowałam się, że przede mną stał ten chłopak, który wcześniej zaczepiał Liv.
- Dobra, idź sobie. - powiedziała Liv i odwróciła się w stronę Toma.
- Nie słyszałeś?  - zapytał okularnik.
- Oj uważaj bo dostaniesz. - fuknął chłopak. - Z Maksem nikt nie zadziera.
- To chyba będę pierwszy. - Tom wstał z krzesła. O nie!
-Tom,  odpuść. - odezwałam się niepewnie. Jednak było już za późno.  Tom miał odciśniętą pięść na policzku.
* Liv*
Kiedy ten Max uderzył Toma, chciałam się na niego rzucić. Lecz zauważyłam, że na początku autobusu siedzi ta sama dziewczyna, która była wtedy z Tomem. Obok niej siedziała jeszcze czarnowłosa przyjaciółka. Śmiały się z nas! Szybko wstałam, odepchnęłam stojącego nadal przy nas Maxa i udałam się w kierunku Roxanny.
- Nasłałaś go, prawda? - zwróciłam się do dziewczyny.
- A to tylko część naszego planu.- powiedziała ta jej koleżanka, po czym autobus się zatrzymał,  a one wysiadły.
- Bezczelność. - szepnęłam i wróciłam na swoje miejsce. Maxa już nie było.  Spojrzałam się na Annę.
- Wysiadł. - odgadnęła moje myśli.
- Kto... to był? - pierwsze słowo Victoria wypowiedziała niepewnie lecz pozostałe dwa całkiem pewnie.
- Nie ważne,  to na co idziemy? - natychmiast zmieniłam temat rozmowy. Muszę porozmawiać o tym z Tomem.
- ,, Wkręceni 2" - uśmiechnęła się Victoria.
- Dla mnie może być. - również się zaśmiałam.  Film minął w niezwykle miłej atmosferze.






******************
Dosyć długo pisałam ten rozdział.  No to mam nadzieję że się podoba.
Zapraszam Was na mojego bloga:
leonetta-miloscodpierwszegowejrzenia.blogspot.com
całuski Marianna