czwartek, 21 sierpnia 2014

Rozdział V "...bo to nie było ani "kocham cię" i też nie było to "nienawidzę cię"."

*Anna*
Wszyscy zaczęli panikować. Nie rozumiałam ich... Po utracie... Nieważne. Ale w takich chwilach nie ma miejsca na panikę. Trzeba się skupić i pomyśleć, tego uczył mnie mój tata, jak jeszcze żył... Ale w takim hałasie nie da się nic zrobić, nawet na chwile zebrać myśli.
-Ciszej !!!-krzyknęłam. Wszystko ustało. Uśmiechnęłam się. Jednak coś potrafię. Czyli nie jestem taka do niczego, jak myślałam. Może i jestem, ale nie aż tak. Nagle rozpłakało się dziecko  i wszyscy znowu wrócili do dawnego zajęcia- panikowania. Załamałam się... Boże jak tak można?! Ktoś położył rękę na moim ramieniu. Odwróciłam się. To był Tom. Spojrzał się na mnie, a chwile potem na pudełko, które cały czas skamlało.
-Chodź, uciekniemy stąd, razem!-to ostatnie słowo tak bardzo wróciło mi nasze wspólne wspomnienia, że aż łezka spłynęła mi po policzku. Po tym... po tym incydencie od tak dawna się do siebie nie odzywaliśmy. Nagle uczucie które starałam w sobie od tak długiego czasu stłumić, wyrwało się i miałam ochotę się na niego rzucić, przytulić, pocałować... A to wszystko przez jedno słowo. Słowo, które nic nie znaczy, bo to nie było ani "kocham cię" i też nie było to "nienawidzę cię". Było to zwykłe "razem". Nie ono nie było zwykłe, ono było niezwykłe.
-Dobrze, ale jak chcesz to zrobić?-zapytałam niepewnie.-Uratujemy tych ludzi?
-Niestety nie...
*Liv*
-Panno Sonntag, proszę odpowiadać na pytania.- powiedział jakiś policjant. Patrzył się na mnie takim wzrokiem, jakby w tym momencie właśnie przeszywał na wylot moją duszę. To już nie był żaden z tych 2 policjantów, którzy mnie aresztowali. Był znacznie poważniejszy i straszniejszy.
-Nic nie powiem bez adwokata. - powiedziałam starając się być stanowcza. Jednak za bardzo zaufałam swojemu głosowi, bo był bardzo drżący. Policjant uśmiechnął się.
-To o co jesteś oskarżona, to bardzo poważna sprawa, więc możemy poczekać na adwokata.- po czym, obniżył lampkę, która raziła mnie w oczy.
-Dziękuję- powiedziałam cicho. Po policzku spłynęła mi łza, a po niej płynęły kolejne i kolejne. To straszne uczucie. Być oskarżonym o zabicie kogoś kogo się kochało...




*******
Hasło : The End
No więc tak się prezentuje rozdział 5.
Dedykuje go Caroline Wesley :*** Dzięki kochana, że czytasz, bo taka czytelniczka to prawdziwy zaszczyt <333
Mam nadzieję, że rozdział przypadnie Wam do gustu, bo mi się średnio podoba.
Całusy
Marianna <333

1 komentarz: